- Volkswagen przekonuje, że pojazdy wodorowe nie mają przyszłości, a jedynie auta w pełni elektryczne są najlepszym rozwiązaniem dla rynku masowego
- Niemiecki koncern mocno inwestuje w rozwój sieci nowych farm wiatrowych oraz elektrowni słonecznych, niezależnie od dotacji państwowych
- Fabryki ogniw akumulatorów do nowych modeli Volkswagena będą zasilane wyłącznie energią ze źródeł odnawialnych
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Niemcy nie kryją determinacji. Przyszłość stoi dla nich pod znakiem elektryczności. Według Volkswagena pora porzucić marzenia o wodorze i skupić się wyłącznie na elektromobilności. Szefowie niemieckiego koncernu pochwalili się planami związanymi nie tylko z samochodami na prąd, ale także tym wszystkim, co jest z nimi związane.
"Nasza wielka ofensywa aut elektrycznych to dopiero początek. Przyjmujemy całościowe podejście do dekarbonizacji: od produkcji, przez okres użytkowania samochodu, aż po recykling. Jesteśmy pierwszym producentem aut, który wspiera rozwój odnawialnych źródeł energii na skalę przemysłową" – ogłosił Ralf Brandstätter, dyrektor generalny Volkswagena.
Dotacja dla platformy wiertniczej?
Nietrudno o porównanie, że równie dobrze w czasach świetności diesla producenci aut mogliby szczodrze wspierać rozwój platform wiertniczych czy wszelkich szybów wydobywczych. W czasach mody na elektromobilność Volkswagen nie czeka zaś na kolejne państwowe programy wsparcia, tylko sam inwestuje w zieloną energetykę. Do 2025 r. powstanie zatem sieć nowych farm wiatrowych oraz elektrowni słonecznych. Na odległych planach jednak się nie kończy.
Jeszcze w tym roku zostanie oddana do użytku elektrownia słoneczna o łącznej mocy 170 mln kW rocznie (w projekcie uwzględniono aż 420 tys. modułów słonecznych). Niemcy podkreślają, że to inwestycja bez jakichkolwiek państwowych dotacji. Chwalą się przy tym, że będzie największą niezależną elektrownią słoneczną w federalnej republice.
Volkswagen kontra wodór
Porównań nigdy dość. Nie zapomniano bowiem o wodorze. Z Volkswagena płynie jeden spójny przekaz: energia elektryczna jest lepsza od wodoru. Wodór kwestionowany jest przede wszystkim pod względem sprawności napędów. Według Volkswagena w autach elektrycznych nawet do 80 proc. zużywanej energii trafia na koła. W przypadku wodorowych wskaźnik spada do zaledwie 30 proc., a w autach zasilanych paliwami syntetycznymi jest jeszcze niższy. A to nie koniec przytyków.
W oficjalnej publikacji dotyczącej nowej strategii czytamy: "Pod względem łagodzenia zmiany klimatu pojazd elektryczny przewyższa pojazdy napędzane ogniwami paliwowymi i silniki spalinowe zasilane paliwami syntetycznymi (eFuels), co zostało udokumentowane w badaniach". Jedno z tych badań zostało zaprezentowane w 2020 r. przez trzy renomowane instytuty badawcze - Mercator Research Institute on Global Commons and Climate Change (MCC), Poczdamski Instytut Badań nad Wpływem Klimatu (PIK) oraz Paul Scherrer Institute (PSI).
Czy wyniki badań i nowa strategia wystarczą, by spopularyzować elektromobilność w jeszcze większym stopniu niż obecnie? Jedno nie ulega wątpliwości – żyjemy w nadzwyczaj ciekawych czasach, w których prognozowanie przyszłości staje się nie lada wyzwaniem. Nie tylko bowiem prezesi koncernów motoryzacyjnych głowią się nad tym, czym w najbliższych latach będzie jeździć statystyczny Kowalski, Kruger, Novotny, Takahashi czy Johansen.