W internecie pojawił się film, na którym widać, jak spod elektrycznego Solarisa wydobywa się czarny dym, który jak na ironię przysłania dumny napis "100% electric". I bynajmniej nie jest to żaden pożar, tylko... spalinowy agregat, który ogrzewa wnętrze. Niestety zimą jest on niezbędny w elektrycznych autobusach.

Skąd się wziął dym z elektryka?

To oczywiste, że trzeba ogrzewać wnętrze pojazdu w czasie mrozów, ale dlaczego musi się to odbywać przez spalanie nieekologicznego oleju napędowego? Żeby oszczędzić energię elektryczną.

Osoby jeżdżące samochodami elektrycznymi wiedzą, że ogrzewanie w takim aucie odbywa się kosztem zasięgu. Dzieje się tak, ponieważ w takich konstrukcjach potrzebna jest dodatkowa pompa ciepła, która oczywiście potrzebuje energii. W samochodach osobowych można pogodzić się z kilkukilometrowym spadkiem zasięgu kosztem komfortu termicznego, jednak w autobusie sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Ciągłe otwieranie drzwi powoduje, że do wnętrza pojazdu dostaje się sporo chłodnego powietrza, zatem pompa ciepła musiałaby pracować ze zdwojoną siłą i przy okazji zabierać sporo energii potrzebnej do jazdy, a skuteczność i tak nie byłaby wystarczająca.

Dalsza część tekstu pod podcastem

Stosowanie spalinowego agregatu w takiej sytuacji staje się niemal niezbędne, aby pasażerowie i kierowca nie trzęśli się z zimna. Sprawne urządzenie nie powinno jednak wydalać z siebie aż tyle dymu. Niestety takie urządzenia są używane jedynie sezonowo, kiedy temperatura za oknem spada. To powoduje, że ich stan techniczny nie zawsze jest taki, jak być powinien. Ponadto są one zazwyczaj napędzane olejem napędowym. Dodajmy jeszcze brak jakichkolwiek filtrów, a otrzymamy widok, który możemy obejrzeć na tym krótkim filmiku.